Keep calm and stay strong

Proszę, naprawdę proszę o wolne, muszę odpocząć, słabo się czuję od paru dni. Mówiłam jej, że jestem zmęczona. Ba, mówiłam, że jestem wykończona. Ona – bo jej imienia dziś jeszcze wymawiać nie można, była niewzruszona. Na plaży chcesz leżeć – a proszę bardzo, ale po pracy. Zastanawiam się tylko po jakiej pracy. Bo jak wracamy najwcześniej o 18 to jest święto lasu, normalka to 20, ekstremalnie koło północy i to wtedy, kiedy zaczynamy o 6:45. Dzień w dzień. Bo jeśli miała ona na myśli  po pracy, jako po jej totalnym zakończeniu, to fantastycznie. Zatyramy się na pewno. Pewne to jak amen w paciorku. Dwa dni wcześniej czyściłam winnicę, gdzie chłodzą się hektolitry wina. Wytrzymałam w tej komorze kriogenicznej półtorej godziny. Kobieta, która przyszła mi pomóc wytrzymała 5 minut. Gdy wreszcie wyszłam na zewnątrz sina i sztywna jak kołek, już wtedy czułam – będzie źle. Cały czas jest ciężko, ale te ostatnie 17 dni ciężkiej fizycznej pracy miało dla mnie to trochę dramatyczny finał. Te 17 dni harówki bez żadnej przerwy, wykończyły mnie do tego stopnia, że straciłam przytomność.


Wczoraj już prawie byłam na finiszu, zostało mi tylko rozładowanie zmywarki. Ostatnia szklanka i ciemność. Nie pamiętam jak upadłam, ale zabrałam ją ze sobą. Roztrzaskała się na podłodze, a odłamek dość mocno poharatał mi ramię. Budzę się zlana potem, krew się leje na podłogę, nie mogę oddychać. Właścicielka domu dzwoni na 911. Dzięki Bogu, wróciła 10 minut wcześniej. Sanitariusz przyjeżdża szybko, nie mogę wstać, cała się trzęsę i nie potrafię zapanować nad własnym ciałem, wszystko jest takie miękkie. No, nic fajnego. Podaje mi tlen, opatruje ramię. Potem przyjeżdża karetka, zabierają mnie na sygnale na pogotowie.

Badania, EKG, krew. Niski cukier, odwodnienie, słabe ciśnienie i puls, ale poza tym wszystko zdaje się być w porządku. Dostaję sok i krakersy, szczepionkę na tężec. Pielęgniarka nie może wbić igły, bo nagle okazuję się być bloodless i veinless. W końcu się udaje i podają mi płyny nawadniające. Alexandra, don’t you worry sweetie, everything will be all right. Just rest, have a nap. Po tej bombie szybko dochodzę do siebie. A opieka w szpitalu niesamowita. Traktują mnie jak księżniczkę. Kolejna seria zastrzyków znieczulających i szycie. 7 pięknych niebieskich szwów. Ładne są te moje pierwsze w życiu szwy.
Opaskę zachowam na pamiątkę, kilt oddałam ;)
Lekarka mówi, że to ze zmęczenia (srsly?), że muszę o siebie dbać i odpoczywać. Według jej zaleceń do pracy mogę wrócić po 10 dniach, najlepiej po 14, ale jeśli bardzo mi zależy i wszystko będzie się ładnie goiło, to mogę już w niedzielę. Zero podnoszenia, zero machania łapami – myślę sobie – zero robienia łóżek, zero odkurzania, zero mopowania, zero mycia okien. Nic. Ok.  

Do szpitala przyjeżdża ona, ale o tym jak mnie potraktowała dowiecie się jak skończymy tę przeklętą robotę. Mówiłyśmy – tu nie jest kolorowo. Całej prawdy jeszcze poznać nie możecie. Ale już niedługo wyjawimy wszelkie tajemnice. Myśleliście sobie, o kurde, mają tam szkołę życia? To Wam powiem – o kurde, żebyście Wy wiedzieli, co tu się dzieje…

Dziś dochodzę do siebie i odpoczywam – jak? Czytam Murakamiego, bawię  się z papugą i psem, piję kawę na ganku, podlewam kwiatki (tęcza!), jest taaak przyjemnie. Trywialne rzeczy cieszą. Ręka trochę ciągnie, ale źle nie jest. Druga też pobolewa od szczepionki i wkucia. Niestety Julka ABSOLUTELY nie mogła zostać ze mną, choć to było kolejne zalecenie  lekarza – nie wiadomo dlaczego zemdlałam, więc to może się powtórzyć. Cóż. Nabiorę trochę siły i zostaną już tylko dwa tygodnie. Wytrwamy :)

Post Julii o Waszyngtonie już prawie powstał, więc już niedługo przekażemy Wam trochę weselsze wieści!

Xoxo,
Ola
Właśnie tak! :)

“The strength I'm looking for isn't the type where you win or lose. I'm not after a wall that'll repel power coming from outside. What I want us the kind of strength to be able to absorb that kind of power, to stand up to it.The strength to quietly endure things - unfairness, misfortunes, sadness, mistakes, misunderstandings.”


2 komentarze:

  1. Julka pilnuj Oli! - to zalecenie z Polski! :)
    Ola trzymaj się! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pilnuje na tyle na ile mogę :) ale Olka ze szwami na ręce, ale po jednym dniu wolnego wygląda i czuje się lepiej, niż bez szwów, ale w pracy :) także jest dobrze, od jutra zostają nam jeszcze tylko 2 tygodnie tej harówki :) Buziaki Nati :)

    OdpowiedzUsuń